Wybraliśmy się wczoraj nad jezioro. No wiadomo, że nie po to, żeby nogi pomoczyć, ale żeby sobie pospacerować. Lubię tam jeździć. Jest cisza, spokój. A wczoraj jeszcze ta piękna pogoda. Było słychać tylko śpiew ptaków a ponieważ jezioro jest w lesie, to zrobiliśmy sobie małe zawody w poszukiwaniu szyszek. A później piknik – dzieciaki wymęczone całą zabawą, która zamieniła się w swego rodzaju grę terenową, musiały odzyskać siły przy posiłku. Jak się okazało, nie tylko my mieliśmy ochotę na spędzanie czasu w ten sposób. I najchętniej już bym tutaj rzuciła hasło – otyłość u dzieci – ale opowiem po kolei o co dokładnie chodzi.
Piknik nad jeziorem
Lubimy tak spędzać czas. Pakuję te zdrowe przekąski – zawsze
to robiłam, nawet przed moją dietą. Jajeczne muf finki, wielozbożowe batoniki
domowej roboty, domowa lemoniada, pełnoziarnisty makaron z pomidorkami
koktajlowymi, albo zwykłe kanapeczki z ciemnego pieczywa- dzieci je
kochają. I wczoraj mieliśmy taką ucztę.
Ale zrobiłam jeszcze dodatkowo chłodnik – taki na szybko, na domowym soku z
buraka, z dużą ilością rzodkiewki i szczypiorku. Usiedliśmy sobie całą piątką
na naszym kraciastym kocyku, na środku kosz, i wszyscy pałaszowaliśmy tak, aż
uszy nam się trzęsły.
„Mamusiu.. A zobacz, ta Pani też ma podobny kocyk do
naszego. I oni też mają piknik”.
Odwróciłam się po słowach najstarszego dziecka i spoglądając
przez lewe ramię zobaczyłam tą trochę podobną do naszej rodzinkę, tylko, że w
konfiguracji 2+2. Rzeczywiście wpadli na ten sam pomysł, i postanowili zjeść
posiłek nad tym samym jeziorem. Nie przyglądałam im się szczególnie ale dzieci
tak – jak to dzieci. I zapytały wprost – a dlaczego te dziewczynki są takie
grube?
Ufff… cieszyłam się, że przynajmniej szeptali mi do ucha.
Spojrzałam jeszcze raz – maluchy na oko w wieku przedszkolnym. I rzeczywiście
ich waga z pewnością nie była idealna. Otyłość u dzieci to coraz poważniejszy
problem. I pomijając już wszelkie choroby – bo przecież może zdarzyć się i tak
– to jest to po prostu nasza wina.
Przyzwyczajenia żywieniowe dziecko wynosi z domu
Tak właśnie jest. To my mamy wpływ na to, co je. Zwłaszcza w
pierwszych latach jego życia. Wiadomo, że jak pójdzie do szkoły, to już na to
wpływu mieć raczej nie będziemy, ale jeżeli wyniesie z domu dobre
przyzwyczajenia żywieniowe to jest większa szansa, że i poza domem sięgnie po
zdrowe produkty. Dzieci to świetni obserwatorzy. Jeżeli widzą, że rodzice nie
dbają o zdrową dietą, to pójdą za nimi. Przyglądają się nam uważnie, widzą co jemy.
Są jak takie małe papugi, i wezmą do ust dokładnie to samo, co my.
Zastanawiałam się przez chwilę, czy może te dzieci naprawdę
nie są chore. Ale kiedy wyjęliśmy z auta latawce, dziewczynki podeszły, też
chciały potrzymać za sznurek. Pozwoliłam – moje dzieciaki lubią się dzielić. I
wtedy jedna z dziewczynek zapytała, czy może się poczęstować naszym makaronem.
Był z tymi pomidorkami koktajlowymi i ze szpinakiem. Nałożyłam jej trochę do
miseczki, pytając wcześniej jej mamy. Kobieta pozwoliła i przysiadła się do
nas. W dodatku powiedziała : Widzi Pani.. a w domu to one jeść takich rzeczy
nie chcą. Tylko Mc Donaldy, KFC, tony czekolady i same słodkie napoje. A tutaj
to im nawet lemoniada smakuje.
Nasłuchałam się o ich (potwornej) diecie, i o tym, że ona nie
wie już co zrobić z wagą dziewczynek. Słuchałam, przytakiwałam, i zupełnie nie
wiedziałam co zrobić. Bo przecież to od nas zależy co te dzieci jedzą. A ta
pani wychowała sobie dwa małe grubaski, które wciąż tyją. WCIĄŻ. I będą tyły
tak długo, aż nic się w ich diecie nie zmieni.
Otyłość u dzieci to poważny problem. Prowadzi do wielu
różnych zaburzeń. Jest też wielokrotnie przyczyną odrzucenia z grupy. Dzieci
mają mniejszą pewność siebie – co już mogłam zauważyć na przykładzie tych dwóch
dziewczynek. W dodatku, kiedy moje dzieci śmigały za latawcami pełne radość,
one po kilku chwilach zrezygnowały z zabawy dysząc okrutnie. Wtuliły się jedna
w mamę, druga w tatę, i zagryzły sytuację słodkim batonikiem.
Korzę się teraz sama przed sobą. Bo chociaż w domu zawsze
starałam się gotować zdrowo – dla dzieci – to jednak sama pozwalałam sobie na
grzeszki żywieniowe. Inaczej moja waga nie byłaby tak wysoka. Ale
najważniejsze, że jestem już na dobrej drodze. Chcę pokazywać moim dzieciom jak
ważny jest zdrowy styl życia. Nie zamierzam im odbierać przyjemności zjedzenia
czekolady czy lodów, ale muszą wiedzieć, że od odpowiedniej diety i ruchu
zależy to, czy będziemy zdrowi. Bo te dziewczynki były chore. BYŁY.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz